Biznes w/g blogera
Opublikowane według Tomasz Isalski w Subiektywnie o biznesie · wtorek 02 Kwi 2019
Ten felieton to już wykopalisko - napisałem go bardzo dawno temu, jednak temat ciągle jest na topie więc postanowiłem się nim z wami podzielić. Jest to bardzo subiektywne spojrzenie i pewnie wzbudzi kontrowersje, do których zachęcam w komentarzach na dole :)
Oto na czym polegała różnica.
Po pierwsze Michał nie prowadzi biznesu lecz pracuje na etacie u samego siebie. Biznes będzie miał wtedy gdy zatrudni pracowników i ci będą pracować dla niego :) a on będzie tym biznesem tylko zarządzał :)
Prawdziwy biznes to nie jednoosobowa firma w domu, bez klientów na żywo, bez stresu i bez ZUSu na start i innych haraczy.
Równocześnie przyjmujesz ciosy z każdej strony i ścierając pot oraz krew podnosisz się obłocony każdego dnia z nadzieją że dziś może będzie lepiej.
Jak już wspomniałem o kosztach to dla porównania:
Czyli ciągle nic nie zarabiamy – czy to ma sens? Pracować tylko po to by spłacić czynsz za lokal?
odpowiedź pojawiła się sama:
a więc zaczynajmy:
Napisałem jakiś czas temu post do Michała Szafrańskiego (autor poczytnego bloga jakoszczedzacpieniadze.pl)
Nie otrzymałem odpowiedzi, a mój post został usunięty… szkoda a było tak kilka ciekawych pytań i spostrzeżeń, które chyba okazały się zbyt trudne lub niekorzystne dla wizerunku eksperta od finansów osobistych.
Pewnego dnia gdy wydał swoją książkę i wszyscy się tym mega rajcowali wszedłem na jego bloga i zobaczyłem pierwsze z brzegu nagranie w temacie który szczególnie mnie interesuje - „Zarządzanie finansami w firmie”
Temat jest mi bliski bo od ponad 21 lat zarządzam trzema drukarniami, dlatego zdziwiło mnie to co usłyszałem bo nie było to zgodne z rzeczywistością którą znam każdego dnia obsługując ponad 120 klientów.
Michał opowiadał dokładnie to samo co wielokrotnie słyszałem od doradców finansowych, których jedynym doświadczeniem życiowym była jedno-osobową działalność gospodarcza (i to zwolniona z Vatu) oraz szkolenia motywujące, który wyprały im mózgi.
Świat, który przedstawiał Michał, był zupełnie innym subiektywnym spojrzeniem na prowadzenie biznesu.
Oto na czym polegała różnica.
Michał jak sam przyznał prowadzi jednoosobowy biznes polegający na blogowaniu.
Z wcześniejszych wypowiedzi można wywnioskować iż siedzibą jego firmy jest własny dom.
Co to oznacza?
Po pierwsze Michał nie prowadzi biznesu lecz pracuje na etacie u samego siebie. Biznes będzie miał wtedy gdy zatrudni pracowników i ci będą pracować dla niego :) a on będzie tym biznesem tylko zarządzał :)
Teraz finanse, bo o to głównie chodziło:
Otóż koszta prowadzenia biznesu w jego przypadku to głównie czas samego Michała.
Otóż koszta prowadzenia biznesu w jego przypadku to głównie czas samego Michała.
Mając koszty finansowe bliskie zeru łatwo się prawi podręcznikowe mądrości zarządzania finansami.
Wielu obecnych etatowców, wsłuchuje się w tą piękną wizję życia pełną dostatku i spokoju.
A widząc człowieka, który osiągnął sukces sprzedając swoją wiedzę, chce być takim jak on.
A widząc człowieka, który osiągnął sukces sprzedając swoją wiedzę, chce być takim jak on.
No i wszystko super, ale...
... Michałowi się udało, lecz nie ma żadnej gwarancji że innym też się uda … no chyba że zostaną blogerami i skopiują pomysł Michała … hmmm ... myślę że to chyba będzie plagiat … więc raczej kiepsko to widzę :(
Prawdziwy biznes to nie jednoosobowa firma w domu, bez klientów na żywo, bez stresu i bez ZUSu na start i innych haraczy.
Prawdziwy biznes pojawia się wtedy, gdy to ty kupujesz czas innych ludzi. Płacisz im za to że oddają ci to co mają najcenniejsze - fragment swojego życia.
Równocześnie przyjmujesz ciosy z każdej strony i ścierając pot oraz krew podnosisz się obłocony każdego dnia z nadzieją że dziś może będzie lepiej.
Ten kto nie próbował własnej działalności, myśli najczęściej, że jest to miód i orzeszki. Pracownicy pracują na wyzyskiwacza szefa, a on opala się na hawajach popijając drinka.
Tak jak współczesna fizyka udowodniła, że prawa Mechaniki obowiązujące w naszym świecie, są zupełnie inne niż te w świecie mikro i markroskopowym (zainteresowanym polecam zgłębić zagadnienia Mechaniki Kwantowej)
Tak samo jest z biznesem
To co działa w świecie etatu i jedno-osobowej działalności. Przestaje działać w świecie, gdzie pojawiają się zupełnie nowe czynniki:
Zus i podatki za pracowników, VAT, PIT, wynagrodzenia, leasing maszyn, kredyty obrotowe, czynsze, wynajmy lokali, wysokie koszta mediów, nieopodatkowane koszta, które obniżają dramatycznie dochód nie zmniejszając VATu. podatki administracyjne, Prawo Pracy, Kontrole PIPu, PIHu ZUSu, Skarbowe, HACAP, Sanepid, RODO, ochrona środowiska, itd. a to tylko fragment tego co czeka przedsiębiorcę.
Jak już wspomniałem o kosztach to dla porównania:
Mając koszt wynajmu lokalu na symbolicznym poziomie 1000zł, to przy narzucie 100% (dla wielu branż tak wartość to szczyt marzeń) i nie mając żadnych innych kosztów (co jest niemożliwe)
obrót na poziomie 2000zł powoduje że wychodzimy dopiero na zero!
Czyli ciągle nic nie zarabiamy – czy to ma sens? Pracować tylko po to by spłacić czynsz za lokal?
A co z pozostałymi kosztami o których wspomniałem wcześniej?
A gdybym miał koszty bliskie zeru (jak praca w domu, bez pracowników i innych trudnych opłat)
to prawie cały narzut 100% stałby się moim zyskiem :)
To oczywiście bardzo duże uproszczenie i ktoś złośliwy, z pewnością zacznie robić wyliczenia mające podważyć ten uproszczony przykład.
Jednak chodzi mi tylko o rozróżnienie, że to co działa w jednym przypadku, może już w innym nie działać tak wspaniale.
Szukając jakiejś puenty spajającej ten nieco kontrowersyjny artykuł. Przypomniałem sobie coś co kiedyś zrozumiałem słuchając i oglądając amerykańskich coachów.
Budują swój autorytet historiami że wielokrotnie zbankrutowali i za każdym razem podosili się z tego.
Teraz bez cienia samokrytycyzmu, doją naiwniaków szkoleniami w stylu "jak zostać milionerem"
Budują swój autorytet historiami że wielokrotnie zbankrutowali i za każdym razem podosili się z tego.
Teraz bez cienia samokrytycyzmu, doją naiwniaków szkoleniami w stylu "jak zostać milionerem"
Zadałem więc sobie proste pytanie:
„czego może nauczyć mnie wielokrotny bankrut?”
odpowiedź pojawiła się sama:
„tego co potrafi najlepiej - czyli jak zbankrutować!”
Resztę dopowiedzcie sobie sami … polegam na waszej inteligencji :)
Miłych przemyśleń i do następnego :)
0
recenzje